Jest w Teatrze Jaracza scena w scenografii Daniela Mroza, na którą to scenę wpada król Edyp, tupie nogami i spluwa, scenografia jest prosta, stylowa i aż żal bierze, że tak od spluwania tragedia bieg swój nieubłagany poczyna.
Zachowanie króla Edypa jest niecodzienne bo i niecodzienne klęski trapią kraj, w którym przyszło mu panować po ożenku z wdową po królu Lajosie, zabitym nie tak dawno podczas odbywania podróży. Ziemia przestała rodzić, trzody padają, zaś matki wydają na świat martwe niemowlęta. I jak tu nie tupać nogami i jak tu nie spluwać? Zachowanie wszakże trochę, rzec by można, dziecinne, niemęskie i ciut komediowo nastrajające. Boć przecie to król i bohater, dzięki jego mądrości i odwadze miasto zostało uratowane od krwawego sfinksa. Aż wierzyć się nie chce, że tenże Edyp zachowuje się teraz jak rozpieszczone bobo. Proszę więc wybaczyć ten wstęp, nieco żartobliwy, nie godzi się bowiem rzeczy o tragedii wykrzywiać niepoważnym akcentem. "(...) Przyglądamy się pracy, wysiłkom i zbliżaniu się aktorów ku prawdzie - pisze reżyser spektaklu Helmut Kajzar. - I jeżeli padnie ze sceny choć jedno słowo bliskie prawdy i zobaczymy choć jeden prawd