EN

10.11.1970 Wersja do druku

"Król Edyp"

Zważcie, Widzowie, arcydramat Sofoklesa narodził się bez mała dwadzieścia cztery wieki temu i jak bardzo silna nie byłaby nasza wiara w niezniszczalność sztuki, ta otchłań czasu napawać musi lękiem. Przede wszystkim lękiem przed niezrozumieniem.

Grecki mistrz pisał swoje tragedie dla ludzi urodzonych pod innym niebem, wychowanych w innym obyczaju, a nade wszystko znakomicie obeznanych z mitami, na których opiera się cały dramat starożytny. "Autor tragedii - utyskiwał z gryząca goryczą współczesny przecież Sofoklesowi Arystofanes - to dopiero szczęśliwiec! Publiczność zna akcję, gdy tylko się zaczyna. Poecie nie pozostaje nic innego do roboty, jak dać szturchańca ich pamięci. Powie "Edyp", a oni już wiedzą resztę: ojciec - Lajos, matka - Jokasta, córki, synowie, wszystko co było, wszystko co będzie". Autor mówi "Edyp", ale Wy, Widzowie współcześni, bynajmniej nie wiecie, co było i co będzie, a przynajmniej nie wie tego większość z Was. Zarazem bogatsi jesteście o inną wiedzę i inne doświadczenia, zaś król Edyp, który tak uparcie drąży przeszłość szukając winnego zabójstwa króla Lajosa, przypomina Wam - być może - Herculesa Poirot czy innego ze sławnych detektywów w

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Express Ilustrowany" nr 264

Autor:

Jerzy Panasewicz

Data:

10.11.1970

Realizacje repertuarowe