"Król_Duch" w reż. Łukasza Kosa w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Paweł Soszyński w dwutygodniku.stronakultury.com.
Łukasz Kos porwał się na "Króla-Ducha" i niechcący ukazał jego drugie dno. Nieromantyczne, upiorne. W przedstawieniu scena staje się miejscem kaźni materii. Problem z przedstawieniem Łukasza Kosa zaczyna się w pierwszej scenie, kiedy pogański jeszcze Duch (Piotr Żurawski) zdejmuje ubranie, by przeistoczyć się - no właśnie - w czystego ducha czy nagie ciało? Duch obmywa się w Styksie, dotyka się, pieści, ale erotyczny ładunek wpisany w jego gesty nie jest zamierzony, zdradza cielesność aktora, który pragnie być duchem, ale być nim nie może. Pod ubraniem symbolizującym ciało znajduje się kolejne ciało, i następne A co, jeśli Duch jest snem materii, jej cieniem? Przyznam, że w łódzkim przedstawieniu najbardziej poruszająca jest właśnie ta możliwość, takie odczytanie arcydzieła Słowackiego. Kos porwał się na "Króla-Ducha" i niechcący ukazał jego drugie dno. Nieromantyczne, upiorne. W przedstawieniu scena staje się miejscem kaźni materi