W 1865 roku "Epocha" zaprezentowała czytelnikom pierwszą część "Krokodyla" Fiodora Dostojewskiego. Petersburg nie dostąpił zaszczytu oglądania następnego numeru czasopisma. Może z powodu polityczno-etycznego skandalu, wywołanego przez niewinną, fantastyczną opowiastką, pomyślaną - według zapewnień autora - jako "figiel literacki, wyłącznie dla zabawy". W każdym razie utwór pozostał nieukończony... Wrocławski spektakl bardzo zdolnego reżysera rodzi więc pytanie: Jak daleko adaptator może ingerować w tekst pierwowzoru? Faktem jest, że Eugeniusz Korin dopisał (wprawdzie z inwencją i talentem, ale...) drugą część opowiadania, wprowadzając nowe postacie i sceny (wszystkie z Ekscelencją i Policmajstrem). Usprawiedliwiając się "na siłę" interpretowanym zdaniem Fiodora Dostojewskiego, zacytowanym zresztą w programie, że "sztuka jest zawsze współczesna i aktualna...", niepotrzebnie dodał aktualizujące i jednoznaczne zakończenie zasygnalizowany
Źródło:
Materiał nadesłany
"Słowo Polskie" nr 219