„Haga" Saszy Denisowej w reż. autorki w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Oksana Gonczaruk w portalu vesti.ua .
Latem 2022 roku ukraińska dramatopisarka i reżyserka Sasza Denisowa zaczęła pisać sztukę „Haga”, w której według jej pomysłu na scenie odbędzie się proces Putina i jego współpracowników. W pierwszą rocznicę wojny, której końca nie widać, w Teatrze Polskim w Poznaniu odbyła się premiera „Hagi” w języku polskim z ukraińskimi napisami. Korespondentka Vesti.ua była obecna na premierze.
„W ‘Hadze’ górę bierze humor, a potem niespodziewanie mocno uderza w widzów prawda”.
Teatr Polski jest najstarszym teatrem w Polsce (mowa o scenie). Ma 150 lat i oddycha historią. To było bardzo niezwykłe zobaczyć, jak w otoczeniu starego drewna, złoceń i czerwonego aksamitu rozgrywa się historia o wojnie w Ukrainie na scenie z rozpadającymi się ścianami, skrzyniami po pociskach i niewypałem czającym się w rogu. Czternastu znakomitych polskich aktorów opowiada widzom ze sceny historię o tym, jak Szojgu, Prigożyn, Surowikin, Kadyrow, Simonjan, Patruszew, Kowalczuk, Surkow i oczywiście Putin spotkali się w więzieniu, czekając na trybunał w Hadze za zbrodnie popełnione podczas wojny w Ukrainie. W pierwszej scenie cała ta zgraja zbiera się w więziennej stołówce, gdzie podczas konsumpcji skromnej więziennej racji żywnościowej zaczynają omawiać plan usprawiedliwienia swoich zbrodni.
„Jak mówi nasz prawnik: aby udowodnić udział prezydenta RF i innych przedstawicieli kierownictwa politycznego w bezpośrednich zbrodniach wojennych, trzeba udowodnić, że wydawali oni konkretne polecenia do ich popełnienia, czyli prześledzić tzw. chain of command. Nie my wydawaliśmy rozkazy. Nie my zabijaliśmy. Nie my bombardowaliśmy. Nie my kradliśmy. Wyjdziemy stąd” – zapewnia grupę Jurij Kowalczuk, nazywany „kiesą Putina”. Jednak w połowie spektaklu Kowalczuk wcale nie będzie taki pewny, że nie jest niczemu winny i że wyjdzie z więzienia.
Co ciekawe, sztuka ta jest tragikomedią nie dramatem. Tak, dramat wydaje się bardziej logicznym gatunkiem dla sztuki opowiadającej o wojnie, jej ofiarach i procesie zbrodniarzy wojennych. Ale sama Denisowa mówi, że nie można tego opowiedzieć językiem dramatu, bo kiedy w prawdziwym życiu dzieje się nawet nie dramat, a tragedia, to ludzie szukają ukojenia w sztuce. Stąd właśnie tragikomedia, żeby można było zarówno pośmiać się, jak i poważnie zastanowić się nad tym, co nawyczyniali ci zbrodniarze. Chwilami humor jest po prostu niezbędny, by wyprowadzić widzów z osłupienia po strasznym poprzez swoją prawdę monologu (a jest ich w sztuce kilka). Idealnie byłoby, gdyby po powrocie z teatru widz chciał włączyć komputer i znaleźć materiały dokumentalne o każdej z postaci występujących w spektaklu.
„Humor w czasie wojny to bardzo ważna broń. Oczywiście bomby są skuteczne, ale dla społeczeństwa ważniejszy jest humor, bo humoru nie da się przezwyciężyć. W „Hadze” humor spowija publiczność, a potem nagle mocno uderza w nią prawda” – powiedział Vesti.ua Maciej Nowak, dyrektor artystyczny Teatru Polskiego. – Po obejrzeniu spektaklu przemówienia polityków, którzy w nim występują, nie będą już wiarygodne i nie będą nas przerażać. Bo mieliśmy już czas, żeby się z nich śmiać, z ich obrzydliwości”.
„Ideolodzy wojny znaleźli się w „dniu świstaka”, teraz na zawsze są związani ze zrujnowanym Mariupolem”.
Główne oskarżenie przeciwko zbrodniarzom w „Hadze” wnosi dziewczynka, która straciła wszystkich krewnych w Mariupolu. Jest ona trochę Alicją z „Krainy Czarów”, trochę Burtonowską Wednesday i trochę bohaterką „Gambitu Królowej”.
Dziewczynka pisze pamiętnik wojenny i gra w szachy. Tyle że zamiast figur szachowych w jej grze występują złoczyńcy z Kremla, którzy swoimi wojennymi ambicjami zniszczyli jej rodzinę i dzieciństwo. Wojennych ideologów dziewczynka umieszcza w „Dniu świstaka”, teraz na zawsze są związani z betonowymi gruzami i szczątkami ciał pozostawionymi w Mariupolu.
W wyobraźni głównej bohaterki i narratorki zbrodniarze z Kremla trafiają do Hagi na długo przed tym, zanim rzeczywiście tam trafią. Dziewczynka przedstawia każdego z nich, rozmawia z nimi, oni usprawiedliwiają się i blefują, próbując wytłumaczyć swoje zbrodnie tym, że nie wiedzieli, nie widzieli, nie rozumieli... W końcu, po odejściu najlepszych na świecie prokuratorki i prawnika, dla których oskarżanie i obrona tej „bandy wariatów”, nie wyglądających na ważnych przestępców, było nie do zniesienia, dziewczynka sama wydaje wyrok na tych wszystkich nie-ludzi. A im się to nie spodoba. Uwierzcie mi, zakończenie tej historii jest nieoczekiwane i wszyscy zbrodniarze wojenni nie zostaną po prostu postawieni przed sądem.
Ale co ciekawe, w spektaklu wszystkie postacie pochodzące z dziecięcej wyobraźni, nie wydają się straszne, a czasami są wręcz zabawne. Szojgu ze swoim szamańskim tańcem. Patruszew ze swoją obsesją na punkcie gęsi i bio-laboratoriów, które tworzą wirusa przeciwko Rosjanom. Kowalczuk ze swoimi refleksjami na temat rosyjskiego baletu i Tołstoja. Walentina Matwijenko ze swoją pijaną piersiówką i wspomnieniami z Komsomołu. Propagandystka Simonjan, która przed sądem bezwstydnie usprawiedliwia swoje kłamstwa w telewizji rozkazami z góry. Kadyrow ze swoim „donem” i Prigożyn ze swoim pragnieniem zjedzenia czegoś z dobrej restauracji, zamiast więziennego jedzenia.
Warto zwrócić uwagę na pomysł postaci Putina. Wszyscy na widowni z niecierpliwością czekali na jego pojawienie się. Wszyscy byli ciekawi, jak reżyserka przedstawi widzom „totalne zło”. Okazało się, że jest ono drobne, z mocno przerzedzoną czupryną i gra go kobieta – wspaniała aktorka Barbara Krasińska.
Denisowa wyjaśnia, że w percepcji świata Putin nie jest człowiekiem, a jakimś stworzeniem i mógłby go zagrać każdy. Gdyby jednak Putina zagrał mężczyzna, porównania z oryginałem same by się narzucały. Był jeszcze jeden powód, dla którego Putina zagrała kobieta. W finale pojawia się on jako caryca i tłumaczy dziewczynce, której rodziców zabił, że „ja jestem Rosją i Rosja to ja”. Ten monolog wciska widzów w fotele, a przez widownię przebiega dreszcz śmierci. Ale dziewczynka, która dzięki Putinowi widziała śmierć już wiele razy, nie dba o wielki imperialny patos, ze znużeniem wpędza potwora w koronie pod stół, bo słowa i obrazy są niczym, kiedy jest on zbrodniarzem, a jego wina została udowodniona.
Vesti.ua zapytały dramatopisarkę, czy nie bała się zagłębiać w opowieść o wojnie toczącej się za oknem z finałem gdzieś daleko w przyszłości?
„Z jednej strony byłam bardzo podekscytowana tym, że wszyscy zbrodniarze siedzą w więziennej stołówce. Myślę sobie: wojna, moja rodzinna Sołomenka jest bombardowana, moja mama ogląda przez okno lecące rakiety, w Gołosiiwo trafiły odłamki, a inicjatorzy tych bombardowań siedzą w więziennej stołówce i kłócą się o serdelki na obiad” – uśmiecha się Sasza. – Chodzą w kajdankach, w więziennych kombinezonach – już sam ten obrazek jest satysfakcjonujący wobec tego, co się dzieje. I myślisz: Boże, to jest fajne – można stworzyć przyszłość, po prostu ją napisać”.
„Ten spektakl jest bardzo potrzebny Polakom, bo żyjemy obok tej wojny”.
W głównym polskim dzienniku „Gazecie Wyborczej” recenzja ze spektaklu „Haga” pojawiła się na pierwszej stronie z nagłówkiem: „Putin przed sądem. Na razie w teatrze”. Polski krytyk pisze, że spektakl jest świetny i bezlitosny. Inni podkreślają, że spektakl jest poważny i bezwzględny, że jest „paraliżujący” i że Sasza Denisowa jest prawdziwym klejnotem.
„Wszyscy zebraliśmy się tutaj ze względu na talent Saszy – powiedział nam po premierze dyrektor artystyczny Teatru Polskiego. – Jej sztuka to prawdziwa broń, która walczy w interesach Ukrainy, politycznych i narodowych. „Haga” daje zupełnie inny punkt widzenia na wszystko, co dzieje się teraz w Ukrainie. I jest to bardzo ważne dla Europejczyków. Dla mnie osobiście otworzył się jakiś nowy świat. Rzecz w tym, że większość informacji o wojnie w Ukrainie dociera do mnie i innych obywateli Polski z mediów. Rozumiem o co w tym wszystkim chodzi, ale nie znam niuansów, nie znam wewnętrznej kuchni politycznej. „Haga” otwiera mi oczy na wiele spraw.”
„Ten spektakl wywołuje bardzo silne emocje – o takich dziełach trudno jednoznacznie powiedzieć, że się podoba lub nie podoba – powiedział Vesti.ua Aleksander Ferens, burmistrz Dzielnicy Śródmieście w Warszawie. – Cieszę się, że mogłem wesprzeć realizację pierwszego przedstawienia Saszy Denisowej w Warszawie po jej przyjeździe do Polski. Sztuka „Sześć żeber gniewu” opowiadała o emocjach uchodźczyń wojennych z Ukrainy w Warszawie. A tutaj w „Hadze” widzimy wersję tego, co się stanie po zakończeniu wojny. To już zupełnie inne emocje. Ten spektakl jest bardzo potrzebny Polakom, bo żyjemy obok tej wojny, obserwujemy ją. Ona zbliża się także do nas. Dlatego czekamy na ten proces i na to, żeby osoby odpowiedzialne za tę wojnę zostały w rezultacie skazane.”
Sasza Denisowa opowiada, że polscy aktorzy biorący udział w spektaklu, czytając sztukę podczas prób nie wierzyli, że monologi rosyjskich przywódców są prawdziwe.
„Podejrzewali, że pisząc „Hagę”, dużo zmyślam i fantazjuję. Aby udowodnić, że te bzdury są wypowiadane przez poważnych polityków przed kamerami, przetłumaczyłam aktorom prawdziwe wywiady z Putinem i Patruszewem. I wtedy aktorzy zrozumieli, że to prawdziwa banda szaleńców, którzy zasługują na los postaci z obrazów Boscha” – mówi autorka sztuki.
W rzeczywistości „Haga” wcale nie jest fantazją autorki. Każde słowo, każda cecha charakterystyczna postaci ma swoje potwierdzenie w dokumentach.
„Tworząc sztukę, konsultowałam się z wieloma osobami, od brytyjskich prawników po, na przykład, Franka Ladgwicka, który był świadkiem w procesie w sprawie wojny w byłej Jugosławii. Albo z brytyjskim wojskowym, który składał zeznania w sprawie masakry w Srebrenicy i ogólnie w sprawach jugosłowiańskich. Jest on prawnikiem, adwokatem, a obecnie doradza Ukrainie w sprawach wojskowych. Konsultowałam się również z administracją prezydenta Ukrainy, która pomogła mi między innymi w ustawieniu optyki wobec pytania, dlaczego Ukraina potrzebuje specjalnego trybunału i jakie będą jego perspektywy prawne” – powiedziała Denisowa.
Jak dowiedziało się Vesti.ua, Denisowa zamierza wiosną wystawić sztukę „Haga” w USA w jednym z teatrów w Bostonie. W spektaklu zagra amerykański zespół oraz kilkoro ukraińskich aktorów, którzy przyjechali do USA jako uchodźcy. Premiera zaplanowana jest na 5-6 czerwca.
„Amerykańska wersja sztuki w Bostonie będzie zupełnie inna” – mówi Sasza. – Będzie w niej trochę więcej dokumentów na temat zbrodni wojennych, pojawią się epizody mówiące o Bidenie i Ameryce, wątki na temat Lend-Lease i wszystkiego, co dotyczy dostarczania broni na Ukrainę. W sumie będzie więcej tematów amerykańskich.”
Tak więc sztuka „Haga” jest żywa, może się zmieniać i ewoluować w czasie i przestrzeni.
„Będzie to w zasadzie franczyza, ponieważ sztuka o Trybunale jest ważna we wszystkich krajach, ale każdy kraj będzie chciał usłyszeć w niej coś, co jest dla niego ważne” – mówi autorka sztuki. – „Haga” w Polsce jest przeznaczona dla polskiej i europejskiej publiczności. Jednak ta sama sztuka będzie zupełnie inaczej odbierana we Francji, a inaczej w Hiszpanii. Im dalej od Ukrainy, tym sygnały są słabsze. Wszyscy jakby współczują, ale... Teatr to publiczna dyskusja z publicznością, która ogląda ten spektakl. Jeśli omawiana tragedia jest dla nich odległa, to po prostu nie wezmą udziału w przedstawieniu. „Haga” pełni funkcję dyplomatyczną: spektakl będzie rozmawiał w każdym kraju z pomocą zrozumiałego dla obywateli kodu kulturowego.”
„Haga to niekończący się materiał, więc potrzebuje infrastruktury wokół siebie”.
Już dziś w powietrzu unosi się myśl, że pewnego dnia spektakl „Haga” może stać się serialem, pełnometrażowym filmem lub serialem internetowym. Ten temat można rozwijać na wiele różnych sposobów. Można go rozwijać jako wątek każdej postaci, albo opowiadając o innych zbrodniarzach wojennych, propagandzie i innych sprawach dotyczących Ukrainy i Ukraińców. Interesujące jest też wszystko, co dotyczy życia wewnętrznego w Hadze. Choćby pracownicy tego międzynarodowego trybunału: jak oni to wszystko postrzegają, jak się ze sobą komunikują.
„W gruncie rzeczy ten materiał jest nieskończony, więc potrzebuje infrastruktury wokół siebie” – komentuje obejrzane przez nas przedstawienie politolożka i amerykanistka Aleksandra Filippienko. – Głównym celem tego projektu jest rozpowszechnianie informacji o tym, o co chodzi w tej wojnie, kim są ludzie, którzy ją rozpoczęli i co robią teraz. Aby każdy, kto słyszał coś o Ukrainie, ale nie wie zbyt wiele o sytuacji, mógł dowiedzieć się tego dzięki „Hadze”. Amerykanom, którzy zawsze szanowali polityków, trzeba wyjaśnić – i „Haga” robi to dobrze – że świat nie ma do czynienia z politykami, ale z bandą zbrodniarzy. Z ludźmi bez ideologii, bez pojęcia o godności, ludźmi, którym nie można ufać w ani jedno słowo.”
Aleksandra Filippienko twierdzi, że łatwiej jest utrzymać pewien stopień zrozumienia i zainteresowania społeczeństwa tą wojną poprzez kulturę masową i że będzie to o wiele bardziej skuteczne niż przekazywanie samych wiadomości.
„Jako amerykanistka wiem, że Amerykanie są bardzo skupieni na sobie i polityce wewnętrznej. W 2024 roku w USA odbędą się wybory prezydenckie, dlatego cała Ameryka skupia się teraz wyłącznie na gospodarce, bezrobociu itd.” – wyjaśnia Filippienko. – Są już znacznie mniej zainteresowani sytuacją gdzieś daleko w Europie, na którą, ich zdaniem, wydano mnóstwo pieniędzy. Dlatego dziś z pomocą wszystkich dostępnych środków musimy tłumaczyć Amerykanom i Europejczykom, że nie powinni przestać wspierać Ukrainy, bo cały świat ma do czynienia ze zbrodniarzami wojennymi, którzy nie przestaną, nie mają nic do stracenia i pójdą na całość. A „Haga” jest w stanie sprostać temu zadaniu.”