"Szczęśliwe dni" w reż. Piotra Cieplaka z Teatru Polonia w Warszawie na XIII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.
"Szczęśliwe dni" Becketta to nieprzerwanie wyrzucająca z siebie potok słów Winnie, zasypana w pierwszym akcie w kopcu piachu do połowy, w drugim po szyję. Usypując tę niesamowitą klepsydrę, Beckett pokazuje upływ czasu i powolne grzebanie. Winnie wie, że nie ma już rzeczy, o których warto mówić, więc mówi się o wszystkim, wie, że powoli umiera, ma nadzieję, że dopóki mówi i jest słuchana, dopóty żyje. "Szczęśliwe dni" to również Willy, usadowiony za kopcem-klepsydrą, milczący partner i towarzysz w umieraniu. Winni ma marzenie, by go zobaczyć: "Wiesz, co mi się marzy czasami? Żebyś na stałe przeniósł się na tę stronę, bym mogła cię widzieć. (...) Ale nie możesz, wiem o tym". "Szczęśliwe dni" to także zadziwienie jednego z bohaterów monologu Winnie "Czemu on jej nie odkopie? Trzeba ją odkopać. Ja to bym ją odkopał gołymi rękami". Ale przecież Willy nie może odkopać Winnie, bo czasu się nie cofa, świat też kiedyś się sko