W swej inscenizacji "Jak wam się podoba" Williama {#au#136}Szekspira{/#} Tadeusz {#os#1006}Bradecki{/#}, niczym Cyprian Norwid, zatęsknił "Do tych, co mają tak za tak - nie za nie / Bez światłocienia...". Jego diagnoza stanu rzeczywistości, czy też ambitniej - obraz istoty świata, jaki winien malować się nam po wyjściu z teatru, jest szalenie uspokajający: statyczny, pewny i bez niespodzianek. Językiem inscenizacji operując, z grubsza wygląda on tak: z tyłu jest zło, z przodu dobro, a w środku żeliwna krata. Na oko licząc: cztery metry wysokości i pół tony wagi, do tego rząd groźnie nastroszonych, wieńczących dzid u góry. Ten dosyć sugestywny element scenografii w pierwszej części spektaklu, tej dotyczącej zła, wciąż przypominać będzie, że żartów nie ma. Pomiędzy nieprzeniknioną czernią prętów śledzić będziemy mroczne labirynty władzy, historię udanej ucieczki protagonistów. W drugiej części, gdy scenę wypełni ja
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 6