EN

3.02.1994 Wersja do druku

Krata

W swej inscenizacji "Jak wam się po­doba" Williama {#au#136}Szekspira{/#} Tadeusz {#os#1006}Bradecki{/#}, niczym Cyprian Norwid, zatęs­knił "Do tych, co mają tak za tak - nie za nie / Bez światłocienia...". Jego diagnoza stanu rzeczywistości, czy też ambitniej - obraz istoty świata, jaki winien malo­wać się nam po wyjściu z teatru, jest szalenie uspokajający: statyczny, pewny i bez niespodzianek. Językiem insceniza­cji operując, z grubsza wygląda on tak: z tyłu jest zło, z przodu dobro, a w środku żeliwna krata. Na oko licząc: cztery metry wysokości i pół tony wagi, do tego rząd groźnie nastroszonych, wieńczących dzid u góry. Ten dosyć sugestywny element scenografii w pierwszej części spektaklu, tej dotyczącej zła, wciąż przypominać bę­dzie, że żartów nie ma. Pomiędzy nie­przeniknioną czernią prętów śledzić bę­dziemy mroczne labirynty władzy, histo­rię udanej ucieczki protagonistów. W dru­giej części, gdy scenę wypełni ja

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Powszechny nr 6

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

03.02.1994

Realizacje repertuarowe