Natomiast jeśli któreś z obecnych warszawskich przedstawień miałbym uznać istotnie za nieco żenujące, to raczej wskazałbym na kolejną Fredrowską "Zemstę" - tym razem wystawioną w Teatrze Narodowym. W pewnym sensie sam sobie jestem winien: narzekałem niegdyś w "Kurierze", że całymi latami nie gra się u nas Fredry, podczas gdy w Londynie np., można niemal co wieczór trafić na Szekspira i to niejednokrotnie na tę samą sztukę w dwu, a może i trzech różnych inscenizacjach, na dwu czy trzech różnych, konkurencyjnych scenach. No, i proszę - doczekałem się, iż jednego wieczora można w Warszawie obejrzeć dwie "Zemsty": w Polskim i w Narodowym, trzecią - tę świetną z Powszechnego - mając jeszcze w pamięci. Być może jednak nie dość wyraźnie wówczas podkreśliłem, iż jeśli w Londynie gra się np. równocześnie dwie inscenizacje "Makbeta", to gra się je z wielkimi aktorami i publiczność, znająca przecież tragedię na p
Tytuł oryginalny
Krasowski w "Zemście" gładko pobił Dejmka! (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 2027