Z ducha groteski wywodzi się najnowsza sztuka Władysława Zawistowskiego "Podróż do krańca mapy" (pierwsza wersja powstała już w roku 1980, na scenie usłyszeliśmy tekst poważnie zmieniony) świadomie zresztą i jawnie nawiązuje do Gombrowicza (zwłaszcza "Operetka"), Mrożka ("Vatzlav"), Rymkiewicza ("Dwór nad Narwią"), korzysta z tych samych konwencji, bo też konwencja jest jej przedmiotem zainteresowania. Konwencja (konwencjonalność?) historii, procesu historycznych przemian. W całym ich szaleństwie, ale i przewidywalności. Bo "Podróż" to dzieje Europy w skrócie. W pigułce gorzkiej, ale i działającej rozśmieszająco. Oto wyprawa naukowa wyrusza ze stolicy Cesarstwa (które jest tak rozległe, iż... nie wiadomo, czy istnieje coś poza jego granicami), by dotrzeć do krańca mapy. Czas wydarzeń fabularnych ma za tło czas zmieniających się epok. Bohaterowie podróży przemierzają więc świat w rytmie jego zmian: z cesarstwa w republikę, z republi
28.04.1996
Wersja do druku