Nowa dyrekcja Teatru Narodowego zapewne dwoi się i troi, aby pozyskać względy publiczności, ale póki co nie bardzo jej to wychodzi. Wystawienie "Zwolona" C. K. Norwida rozczarowało; spektakl okazał się nużący i nie przejrzysty, wiele zastrzeżeń budziła gra aktorów.
Druga propozycja repertuarowa - "Krakowiacy i górale" W. Bogusławskiego - również nie skłania do zachwytów. Gdyby obejrzana inscenizacja opery narodowej była dziełem zespołu jakiegoś teatru prowincjonalnego można by ją nawet pochwalić. Spektakle prezentowane na deskach Teatru Narodowego oceniać trzeba aliści znacznie surowiej, bo przecież status tej sceny gwarantować powinien najwyższą jakość. Nasza scena narodowa boryka się tymczasem z kłopotami kadrowymi: właściwie formuje się dopiero szkielet nowego zespołu, który za jakiś czas może okazać się bardzo wartościowy i zdolny do zrealizowania najtrudniejszych przedsięwzięć. Na razie jednak wyraźnie widać, że zespól jest bardzo nierówny pod względem umiejętności aktorskich. Mając do dyspozycji taki właśnie zespół trudno liczyć na sukces przedstawienia, które wymaga dobrego zgrania i bardzo wyrównanego poziomu większości wykonawców. Nic więc dziwnego, że reżyserowi Jerzemu Krasows