"Wywoływanie dawnych czasów nie stanowi w "Krakowiakach" celu samego w
sobie" - pisał dawno ternu Edward Csató i okazji schillerowskiej premiery "Krakowiaków i Górali". My moglibyśmy dodać, że pewnie nigdy nie stanowi. I zwłaszcza dziś widać to wyraźnie.
Liczy się moment wystawienia opery narodowej Bogusławskiego i Stefaniego, liczy się także wybór schillerowskiego opracowania tekstu. Teatr Narodowy sygnalizuje przez ten akt przypisanie do określonej tradycji ujmowania roli teatru, a także wolę włączenia nie do gorącej narodowej dysputy argumentem samej sztuki i jej wymowy. Dawny czas na scenie - chwila współczesna na widowni: z takiego sąsiedztwa przez rampę rodzi się osobliwe napięcie psychiczne, z jakim odbierany jest spektakl. Dawne czasy odtwarzają się na scenie po to, byśmy mogli pomyśleć o dniu dzisiejszym i o dzisiejszych sprawach Polaków. Przenikanie obu rzeczywistości jest bardzo wyraźne. To wszystko, co w "Krakowiakach i Góralach" jest polityką i publicystyką, co jest osądem i propozycją na przyszłość, co się odnosi do zachowań, postaw i moralności publicznej dawnego czasu brzmi w ustach aktorów poważnie, szczerze - i bardzo współcześnie. Raz Jeszcze uzasadnia się cytowane przekonan