Teatr Polski w Poznaniu wystawił "Krakowiaków i Górali", bo według legendy premiera w 1794 roku wywołała insurekcję. Wybór wyraża tęsknotę za teatrem o wielkim znaczeniu politycznym, teatrem, w którym rozegrałby się historyczny przełom. Tak właśnie było w Polsce końca XVIII wieku, kiedy między sceną a widownią zaczynało się nowoczesne państwo, które zniknęło z mapy, zanim powstało - pisze Eliza Szybowicz, krytyczka teatralna, w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Teatr Bogusławskiego trudno porównywać ze współczesnym. Robił go dla szerokiej publiczności, był genialnym rezonatorem nastrojów, więc raczej wzmocnił, niż wywołał rewolucyjne wrzenie. Potrafił połączyć: popularność i sukces komercyjny, nowatorstwo artystyczne, propagandę i własną ekspresję. Najciekawsze są jego przygody z polityką. "Krakowiacy" wspierali ideę emancypacji ludu, który miał być ratunkiem dla ginącego kraju. Chłopski obyczaj, język, strój, śpiew i taniec nagle nie gorszyły już dam. Dotąd pogardzani budzili zachwyt. Opera sławiła zgodę, również z pokonanymi wrogami. Publika podchwyciła jednak wezwanie do walki. Bogusławski wkrótce znalazł się we władzach powstańczych i musiał się od prac wymawiać chorobą, bo wieszano zdrajców. Podobno pod szubienicą śpiewano niewinną piosenkę z jego aktorskiego repertuaru. Potem Kościuszko śmiercią karał winnych samosądów. Potem Suworow wyrżnął Pragę. Głosiciel pojed