Mówiąc o "Krakowiakach i Góralach", trudno oddzielić legendę od tego, czym rzeczywiście jest ta - licząca sobie 200 lat bez mała - śpiewogra.
W chwili powstania, była ulotką polityczną, więcej, głosem w dyskusji; i może czymś jeszcze więcej, racjonalistyczną pochwałą mądrości. Od pierwszych przedstawień, szczęśliwie porwana przez nurt historii, stawała się czymś coraz to innym, wynikającym ze zmiennych losów kraju i ludzi, którzy chcieli ją oglądać. Stawała się dekla racją patriotyzmu i zachętą do nieposłuszeństwa wobec nieproszonych gości; stawała się później cenną pamiątką nakazującą tyleż cofanie się myślą wstecz co wybieganie wyobraźnią w przyszłość; stawała się dowodem ciągłości tradycji i kultury, dowodem nienaderwania istotnych więzi łączących dalekie już pokolenia. Stała się wreszcie "klasyką", będąc zawsze bezpretensjonalna pochwałą prostoty. Leon Schiller, który zadecydował o współczesnych dziejach tej sztuki, napisał o jej istnieniu tak: "Była to jakby tabakiera księdza Robaka. Kto "wytarł chustką zabrudzone denko", kto odrzucił przenoś