Wczorajsze spotkanie w Krakowskim Salonie Poezji jakże wpisało się w nastrój wywołany śląską tragedią. Prezentowało wszak literaturę Ormian, narodu, w którego dzieje rozpacz wpisana jest od wieków, o czym mówił, mający ormiański rodowód, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duszpasterz Ormian w Polsce południowej, zarazem prezes Fundacji im. św. Brata Alberta, z którą to od lat współpracuje Anna Dymna.
Słowami Bari luis! Barew dzes! - co oznacza dobrego światła, bądźcie pozdrowieni - powitał ks. Zaleski zebranych w foyer Teatru im. J. Słowackiego, w tym grupę Ormian. Jak przypomniał, również w żyłach patrona tego teatru, poprzez matkę, płynęła ormiańska krew, a i odnaleźć ją można u Anny Dymnej, której prababcia (ze strony ojca) była Ormianką. Licząca 5 tysięcy lat Armenia już w roku 301 stała się krajem chrześcijańskim i jako pierwsza w świecie przyjęła chrześcijaństwo za religię państwową. Z kolei 1600 lat temu Mesrop Masztoc, obecnie jeden ze świętych Kościoła ormiańskiego, stworzył alfabet ormiański, co umocniło odrębność narodu i sprzyjało rozwojowi jego literatury, a zarazem obronie przed żywiołem muzułmańskim. Acz cena za zachowanie tożsamości religijnej i kulturowej była potworna, by przywołać nie tak odległą, bo dokonaną w roku 1915, masakrę w Turcji, kiedy to wymordowano 1,5 mln Ormian. Pięć lat później