W spektaklu "Na początku i na końcu czasu" zona jest mikroświatem, w którym jak w laboratorium można obserwować mechanizmy władzy i ekonomii. Premiera już w sobotę, 20 października.
Po katastrofie, do której doszło w 1986 roku, wokół elektrowni jądrowej w Czarnobylu utworzono strefę zamkniętą. Ludzi ewakuowano. Zdecydowana większość nigdy nie powróciła, jednak nieliczni, nielegalnie, zdecydowali się znów zamieszkać na skażonym promieniowaniem terenie. Do dzisiaj w pobliżu elektrowni żyje kilkadziesiąt osób. Wesoło jak w Czarnobylu To o nich opowiada spektakl "Na początku i na końcu czasu", który od 20 października będzie można oglądać na scenie Pod Ratuszem, należącej do Teatru Ludowego. - Ta historia pokazuje Czarnobyl z zupełnie innej perspektyw niż ta, do której przywykliśmy - mówi reżyserka, Katarzyna Deszcz. - Nasza główna bohaterka funkcjonowanie w tym dziwacznym świecie opanowała do perfekcji, rewelacyjnie dogaduje się z dzikimi zwierzętami i pojawiającymi się w opuszczonych domach duchami, a promieniowaniem się nie przejmuje, bo przecież radiacji nie widać... Jednak, wbrew pozorom "Na począt