Główny bohater tegorocznego festiwalu teatrów ulicznych na razie pokazał się dwukrotnie. Najpierw w huku i dymach, potem znacznie skromniej. Ale Don Kichotów będzie jeszcze więcej.
W środę o godz. 23 pod Wieżą Ratuszową uruchomiono wreszcie jeżdżące machiny, które na całe popołudnie stały się - jako tło pamiątkowych fotografii - konkurencją dla głowy Mitoraja. W jednej z nich na koniu usadowił się Don Kichot, w drugiej - Sancho Pansa z hiszpańskiego teatru Sarruga. I tak płynęli sobie, każdy w swoim świecie, ponad głowami tłumu. Muzyka grzmiała, ognie płonęły, dymy dymiły, aparaty fotograficzne, kamery i komórki pracowały pełną parą. Wczoraj po południu na Rynku angielscy studenci pokazali własną, 20-minutową wersję "Don Kichota" - ubogą, nieporadną i amatorską, ale za to pełną emocji.