Moje nazwisko Różański, jestem dyrektorem Teatru Starego. Nie zechciałaby pani zagrać w naszym nowym przedstawieniu? - w ten sposób pewien krakowianin zagajał studentki Akademii Pedagogicznej, które później próbował wykorzystać. Udawało mu się to zatrważająco łatwo.
Kilka dni temu w gmachu AP przy ul. Podchorążych pojawiły się ulotki ostrzegające przed "dyrektorem Różańskim". Prawdopodobnie wywiesiła je jedna z dziewczyn, która zetknęła się z oszustem. W środę ostrzeżenie rzuciło się w oczy studentce wracającej właśnie z "randki" z fałszywym dyrektorem. Zaniepokojona, zgłosiła się na policję. Funkcjonariusze z IV komisariatu szybko połączyli tę sprawę z podobnym zgłoszeniem z wtorku. Okazało się, że w okolicach Akademii Pedagogicznej działał mężczyzna o dość bujnej wyobraźni i wyjątkowych zdolnościach przekonywania. Pod uczelnią podchodził do interesujących go studentek, przedstawiał się jako dyrektor Starego Teatru Różański. Twierdził, że właśnie przygotowuje inscenizację "Zbrodni i kary" i pilnie szuka nowych twarzy do obsady. Spragnione sławy dziewczyny zapraszał na "casting" do pobliskiej kawiarni. - Wysoki, barczysty, szarmancki, wzbudzał zaufanie - tłumaczyły później swoją ul