Teatr im. J. Słowackiego dał jedyne w swoim rodzaju przedstawienie. Bez aktorów i bez biletów - każdy mógł wejść i popatrzeć. Trwało bez mała pół dnia. Tytuł: "Opuszczanie żyrandola i wymiana żarówek". Scenariusz: samo życie.

Każdy chyba zastanawiał się kiedyś, jak się w takiej lampie wymienia spaloną żarówkę? Żyrandol wisi kilkanaście metrów nad podłogą, więc o drabinach nie ma mowy. No, i okazało się. Na strychu nad widownią stoi ponad stuletni kołowrót. Dwa bębny ze stalowymi linami, dwie korby. Wszystko zdublowane dla bezpieczeństwa - żyrandol waży 800 kilo, ma 3,5 metra średnicy, gdyby spadł, szkody byłyby wielkie. Opuszczenie go na poziom podłogi trwa zwykle 1,5 godziny. Tym razem poszło szybciej, bo dyrektor Głuchowski chwyciwszy za korbę, narzucił takie tempo, że żyrandol zjechał w godzinę. Potem odkurzanie i wymiana wszystkich żarówek. 124 sztuki, po 40 watów każda. Gdy któraś się spali, będzie musiała czekać na wymianę trzy lata, bo co tyle lat operacja jest powtarzana. No i na koniec podciąganie wszystkiego z powrotem pod strop. Trwało dłużej, ale w końcu 800 kilo to ciężar niemały. Publika siedziała w lożach i gapiła się z podziwem! Niek