O fenomenie pierwszego nowohuckiego teatru, założonego w 1952 roku przez Jana Kurczaba, opowiadają twórcy spektaklu „Nurt” w reżyserii Małgorzaty Szydłowskiej. Premiera w czwartek na scenie Teatru Łaźnia Nowa.
Na początku lat 50. w budowanej od podstaw Nowej Hucie powstał pierwszy teatr – Nurt. Drewniany barak, w którym Jan Kurczab wraz z miejscowymi robotnikami stworzył amatorską scenę, stał na miejscu obecnego boiska sportowego, w bliskim sąsiedztwie dzisiejszego teatru Łaźnia Nowa. W 20-lecie działania tej sceny jej założyciele sięgają do początków swojego teatru, ale również pierwszych spektakli, jakie powstały w Nowej Hucie.
"Zależało mi przede wszystkim na tym, żeby zadać pytanie, jak to się dzieje, że ludzie, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z teatrem - mam tu na myśli robotników budujących Nową Hutę - namówieni przez inżyniera chemika, tworzą teatr. I tworzą ten teatr pośrodku błota, w baraku zbudowanym z poniemieckich desek, które pochodziły, jak się domyślamy, z obozu pracy dla kobiet w Nowej Hucie" – powiedziała PAP współzałożycielka Łaźni Nowej i reżyserka spektaklu Małgorzata Szydłowska.
Scenariusz sztuki napisała autorka "Bestiariusza nowohuckiego" Elżbieta Łapczyńska na podstawie książki Jana Kurczaba pt. "Nurt. Opowieść o pewnym teatrze". Autorkę scenariusza zastanawiało, dlaczego robotnicy na zaproszenie Kurczaba chętnie występowali na scenie i czego szukali dla siebie w jego teatrze. Z lektury jej zdaniem wynika, że na początku Nurt był ważny dla garstki osób, ale zwolenników teatru szybko zaczęło przybywać i już po pierwszej premierze na próbę zgłosiło się 80 osób. Na fenomen stworzenia miejsca łączącego lokalną wspólnotę zwróciła uwagę również Małgorzata Szydłowska.
"Wydaje mi się, że teatr jest ważnym elementem we wspólnocie wtedy, kiedy staje się wspólnym przeżyciem, kiedy staje się miejscem, w którym jest możliwe spotkanie ponad podziałami, gdzie możemy opowiedzieć o sobie bez względu na to, skąd jesteśmy, jakie mamy za sobą historie i co nas do tego miejsca przywiodło. Kurczab powołał Nurt, a ludzie za nim poszli i zbudowali teatr własnymi rękami. To są magiczne gesty, które mają znaczenie. Jeżeli coś nas w tym geście porusza, to ten moment potrzeby wspólnego bycia, bycia blisko, wspólnego doświadczania" – oceniła.
Dla twórczyń spektaklu ważna była również osobista historia Jana Kurczaba, Żyda, który przed zdobyciem w trakcie wojny aryjskich papierów nazywał się Arnold Zimentstark. Wątki dotyczące jego losów uzupełniły historie opowiedziane przez jego rodzinę.
"Jest to trochę przewrotny scenariusz, w którym bohaterowie książki Kurczaba niekoniecznie chcą wracać do przeszłości" – zwróciła uwagę Szydłowska. "Nie opowiadamy historii linearnie, ale przywołujemy wspomnienia różnych momentów z historii tego teatru i przeszłości samego Kurczaba, wraz z jego doświadczeniem wojny, tym, co poprzedziło powołanie Nurtu. Jest w tym dużo opowieści i o tym, że teatr jest radością, i o tym, że jest trudnym spotkaniem, ale także o tym, że bolesne jest rozstawanie się z marzeniem, które teatr wyzwala" – dodała reżyserka spektaklu.
Nurt działał cztery lata do 1955 roku, kiedy powołano nowohucki Teatr Ludowy. Zespół wystawił w sumie 10 premier – pierwszą był "Wodewil nowohucki", ostatnią "Godziszowe sprawki". W historii pierwszego robotniczego teatru w Hucie oraz powstałej po latach w jego pobliżu Łaźni Nowej reżyserka spektaklu znajduje analogie.
"Spektakl jest też o tym, jak inicjatywa Kurczaba wyzwalała dużo energii, dużo emocji i z jakiej potrzeby się rodziła. I są to wątki, które dotyczą mnie osobiście, bo razem z Bartoszem [Szydłowskim-PAP] kilkakrotnie wykonaliśmy taki gest założycielski - na Kazimierzu, i tutaj, w Nowej Hucie, powołując miejsce twórcze w zrujnowanym miejscu, które przestało pełnić swoją funkcję. Kiedy przyjechaliśmy do Nowej Huty po raz pierwszy, nie miałam pojęcia, że obok stał kiedyś barak pierwszego nowohuckiego teatru. Nieświadomi tego, co działo się w tym miejscu, powtórzyliśmy podobny gest – założyliśmy teatr, zaprosiliśmy mieszkańców do opowiedzenia swoich historii, zaprosiliśmy aktorów amatorów na scenę. Tak powstawała Łaźnia" – przypomniała reżyserka.
Jej zdaniem krótka historia Teatru Nurt pokazuje też, jak kruchy jest teatr. "Sami doświadczyliśmy przynajmniej dwa razy tego, że niewiele brakuje i niewiele potrzeba, żeby wielki wysiłek wielu osób, wielu lat, w jednym momencie przestał istnieć" – dodała.
Projektując scenografię do spektaklu, Małgorzata Szydłowska postanowiła zrezygnować z typowego podziału na scenę i widownię. W spektaklu aktorów z dwóch stron będzie otaczała publiczność. "Bardzo zależało mi na tym, żeby widzowie byli blisko aktorów, bo tak było w teatrze Nurt i tak było kiedyś w Łaźni, szczególnie w pierwszej siedzibie przy ul. Paulińskiej. Chodziło o to, by aktor właściwie był na równi z widzem i mógł być obserwowany z różnych perspektyw. Nie będzie to klasyczna scena, będzie to sytuacja, w której wszyscy znajdziemy się w jednej przestrzeni baraku, będziemy widzieć aktorów i siebie nawzajem" – zapowiedziała.
Premiera spektaklu pt. "Nurt" odbędzie się w czwartek w teatrze Łaźnia Nowa przy Os. Szkolnym 25 w Krakowie. Kolejne pokazy: 10 listopada, 12 i 13 stycznia.