No bez przerwy dostaję SMS-y, żeśmy proroczy film zrobili. - To wielka odwaga i siła człowieka, a słabość instytucji - mówi o dzisiejszej decyzji Benedykta XVI Jerzy Stuhr w rozmowie z portalem Gazeta.pl.
Stuhr zagrał w filmie "Habemus papam" [na zdjęciu] rzecznika Watykanu, który ma problem, bo wybrany wbrew własnej woli przez konklawe nowy papież czuje się niegodny objęcia urzędu i zamiast przywitać tysiące wiernych, ucieka z Watykanu. Bohaterem filmu sprzed niespełna dwóch lat ("Habemus papam" w reż. Nanniego Morettiego) jest pogrążony w depresji, cierpiący z powodu samotności papież (w tej roli Michel Piccoli), który wolałby grać w sztukach Czechowa, niż stać na czele Kościoła. Gazeta.pl: Dziś, po ogłoszeniu abdykacji Benedykta XVI, ta fabuła - mieszanka komedii, dramatu i religijnej refleksji - wydaje się dotykać całkiem realnych problemów. Jerzy Stuhr: Śledzę komentarze i dochodzę do wniosku, że ta decyzja jest konsekwencją kryzysu Kościoła, a nasz film też po trosze o tym opowiadał. Ciężar odpowiedzialności głowy Kościoła jest zbyt duży i może zaowocować tym, że ktoś się nie czuje na siłach go dźwigać. Również filmo