Jesteśmy świadkami niebezpiecznego zjawiska. Podjudzane przez polityków obskuranckie ataki na ludzi sztuki zaczynają zatruwać polską kulturę. Politycy zaczynają oceniać treść sztuki, a nawet intencje autorów. Cel jest jasny: chodzi o zastraszenie opinii publicznej
Autorzy satyrycznego widowiska "Neomonachomachia" - parafrazy tekstów Ignacego Krasickiego i Adama Mickiewicza - wystawionej w październiku 2015 na Rynku Krakowskim zostali oskarżeni przez "grupę obywateli" ni mniej, ni więcej, tylko o "pohańbienie Boga, honoru i ojczyzny". Skargę rozpatruje prokuratura. Autorzy tego przedstawienia - Jerzy Zoń, światowej sławy reżyser teatrów ulicznych oraz Bronisław Maj, poeta, niegdyś redaktor podziemnego "NaGłosu", twórca niezapomnianych kreacji kabaretowych, laureat nagrody miasta Krakowa - na wniosek Reduty Dobrego Imienia, tej samej, która atakuje film "Ida" , są przesłuchiwani. Ośmieszali ludzi używających patriotycznych i religijnych haseł do politycznego szantażu - satyra, jak widać, trafiła w sedno. Trudno uwierzyć, że ta ponura akcja odbywa się w mieście, które kiedyś umiało się śmiać - gdzie działał obrazoburczy Zielony Balonik, Piwnica pod Baranami. Jesteśmy świadkami niebezpiecznego zjawisk