"Krainer" w reż. Jana Zmita w Produkcji Artystycznej w Warszawie. Pisze Karol Suszczyński w serwisie Teatr dla Was.
Od samego początku ogarnia mnie niepokój. Zastanawiam się: co jest nie tak, co się dzieje? Jest nas (widzów, odbiorców) tylko siódemka, a znajdujemy się w ogromnych przestrzeniach dawnej fabryki serów na ul. Hożej 51 w Warszawie. Czyżby spektakl był nieudany, albo promocja zawiodła? A może to co innego Ktoś nas liczy - komplet, to idziemy. Wszyscy patrzymy po sobie. Jak to, tylko siedem osób? Podobno miała być ósma, ale nie dojechała - ładne mi pocieszenie. Pukamy do drzwi sali, w której ma odbyć się spektakl. Słyszymy - Proszę; więc wchodzimy. Naszym oczom ukazuje się ogromna, poprodukcyjna hala. Wszędzie coś stoi, ale brak tam teatralnych krzeseł, w których moglibyśmy zając miejsca. Z głośników płynie muzyka (chyba filmowa). Przychodzi myśl: to performans, musimy się dostosować. Wystrój przypomina galerię, w której panuje niezrozumiały jeszcze chaos. Na ścianach (przemieszane) wiszą obrazy, obrazki, dziecięce rysunki, powycinane z kolo