Polska codzienność: sukcesowi artystycznemu teatru towarzyszy finansowa klapa. I życie na garnuszku państwa lub samorządu. WOJCIECH KĘPCZYŃSKI, zadaje kłam stereotypowi.
Joanna Dymowska: Prowadzi pan teatr muzyczny już osiem lat. Na czym da się zarobić więcej: na operetce czy na musicalu? Wojciech Kępczyński, dyrektor warszawskiego Teatru Muzycznego Roma: Na operetce w ogóle się nie zarabia! Podczas mojej kadencji wystawiliśmy "Wesołą wdówkę" i "Orfeusza w piekle" - i po 15 przedstawieniach musieliśmy je zdjąć mimo dużego zainteresowania widzów. Powód? Do każdego spektaklu trzeba było dokładać. Operetką interesują się przede wszystkim osoby, których często nie stać na zakup drogiego biletu. Widzowie z pełniejszą kieszenią - to oczywiście pewne uproszczenie - chodzą na musicale. Musical jest atrakcyjniejszy - przez szybkie zmiany inscenizacji i scenicznych sytuacji, przez współczesny temat i nowoczesną muzykę. I nie wymaga tak wielkiej obsady jak operetka, gdyż głosy wykonawców wzmacniają mikrofony. A licencje na wystawianie musicali? Czy to duże koszta? W.K.: Żadne. To mit, że kupujemy licencję na sam ty