Kosztowna budowa nowego gmachu Opery Krakowskiej, sztandarowa inwestycja Małopolski, miała szansę stać się nową ikoną miasta. Zamiast tego powstał budynek nieciekawy, zgrzebny, źle zlokalizowany - pisze Dawid Hajok w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Od dawna z utęsknieniem wyczekuję, aż w panoramie Krakowa pojawi się w końcu nowy, ciekawy obiekt, który nie tyle zaistnieje w przestrzeni jako dzieło architektury współczesnej, ale wzbogaci pejzaż, stając się nowym symbolem miasta. A jeżeli miałby jeszcze spełniać funkcje kulturalne, to nie pozostałoby nic - tylko skakać z radości. I takie właśnie nadzieje wiązałem z nowym gmachem Opery Krakowskiej. Apetyt zaostrzył się jeszcze bardziej, kiedy we wrześniu 2002 roku rozstrzygnięto konkurs architektoniczny na projekt nowej opery. Okazało się, że budynek zaprojektuje zasłużony krakowski architekt Romuald Loegler. Ceniony przeze mnie laureat Honorowej Nagrody SARP z 1994 roku, autor udanej rozbudowy Biblioteki Jagiellońskiej (1998 r.) i Uniwersytetu Ekonomicznego (1998 r.) stanął jednak przed wyzwaniem tyleż odpowiedzialnym, co z góry skazanym na fiasko. Z dwóch powodów. Pierwszy, to błędna lokalizacja gmachu: na niewielkiej działce, na rogu u