Na każdym kroku czuć nachalny dydaktyzm reżysera. Akcja toczy się ślamazarnie, brakuje emocji i energii - o "Jesteśmy braćmi?" w reż. Janusza Zaorskiego w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze pisze Sebastian Krysiak z Nowej Siły Krytycznej.
Dwie godziny męczarni zaserwował widzom Janusz Zaorski ze współpracownikami w najnowszej premierze jeleniogórskiego Teatru Norwida - "Jesteśmy braćmi?" według dramatu Ronalda Harwooda. Bracia Michael i Alfred Manx, spotykają się po latach, na przyjęciu urodzinowym tego pierwszego. Nie rozmawiali ze sobą od dziesięciu lat, kiedy to Michael w jednym ze swoich dramatów negatywnie przedstawił rodzinę i znajomych Manxów. Szybko okazuje się, że pojednanie nie było celem, dla którego Alfred został zaproszony na spotkanie z bratem. Już zmiana tytułu sztuki (pierwotną nazwą była "Odbita sława") sygnalizuje znaczące zmiany w wymowie utworu. Fabuła, dla Harwooda pretekst do przemyśleń i zaprezentowania skomplikowanych charakterów poszczególnych postaci, w interpretacji Zaorskiego wysuwa się naprzód, drastycznie spłycając wszystko inne. Rozważania o granicach między sztuką a życiem prywatnym i między artystycznym przetwarzaniem rzeczywistości a zwykł