Trzy godziny scenicznych wariacji o homeryckiej "Odysei" były ogromnym sprawdzianem wytrwałości koszalińskiej publiczności festiwalowej - o "Odysei" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego prezentowanej podczas Koszalińskich Konfrontacji Młodych m-teatr specjalnie dla e-teatru pisze Ewa Julianna Kwidzińska.
Niestety, ponad połowa widzów nie zdała tego egzaminu, rezygnując z oglądania propozycji Krzysztofa Garbaczewskiego i Teatru im. Kochanowskiego z Opola podczas zbawiennej dla ich cierpliwości przerwy. Pozostali ci, którzy byli przekonani, że "w tym szaleństwie jest metoda", a po spektaklu - w większości bardzo zmęczeni, ale i w przeczuciu, że na scenie wydarzyło się coś ważnego - udali się do bazy festiwalowej, by tam, razem z twórcami, podzielić się przeżyciem, dopytać, dopowiedzieć. Garbaczewski upewnił tą produkcją, że nie interesuje go teatr egalitarny. Wprowadza widza do teatralnego laboratorium, w którym do końca nie wiadomo "co jeszcze" zdarzyć się może. I nie każdy jest w stanie, co więcej: nie każdy musi tę presję wytrzymać. A jeśli wytrzyma - i tak najprawdopodobniej wyjdzie z teatru wykończony. Tym bardziej, że już sam tytuł spektaklu sprowadza na manowce. Widz oczekuje fenomenu, jakim jest wystawienie tego starożytnego dzieła