Tekst scenariusza Krzysztofa Skibskiego jest niezwykle błyskotliwą, przezabawną i rozpisaną na role grą słowną. To właśnie słowo scala ten świat i wydobywa jego unikalność - o spektaklu "Bywalcy absurdutu" Teatru u Przyjaciół pisze Katarzyna Nowaczyk z Nowej Siły Krytycznej.
Spektakl zaczyna się już na dziedzińcu. Do oczekujących widzów wychodzą trzej charakterystyczni jegomoście w surdutach, cylindrach, żabotach. Zaczepiają, zabawiają rozmową, rozdają "Wolnych malarzy i fasonów okólnik" - coś na kształt programu, gazety jednodniowej, zawierającej portrety, rysunki, teksty - wszystko, co może przydać się w tropieniu absurdów. W końcu panowie zapraszają na scenę, która znajduje się na szóstym piętrze. Prowadzą do niej wąskie, stare drewniane schody, po których trzeba się wspiąć w słabym, migotliwym świetle. Czekanie na spektakl, wchodzenie po schodach, rozsiadywanie się na widowni - sytuacje najbardziej oczywiste i rutynowe w teatrze - stają się tu elementem gry, pretekstem do nawiązania pierwszego kontaktu aktorów z publicznością i jej zaangażowania w działanie. Dzieje się to jednak bardzo subtelnie, naturalnie, bez nachalności. Ostateczny kształt przedstawienia zależy więc od danej chwili i sytuacji, a ta