Taki "Kosmos" napisałby zapewne Czechow, gdyby znał Gombrowicza. We wrocławskim spektaklu wszyscy aktorzy są pełnokrwistymi postaciami, a przestrzeń sceny jest cudem dla oczu, uszu i nozdrzy. Intryga "Kosmosu" przypomina pastisz kryminalnego romansu. Jest zbrodnia, nie ma zbrodniarza. Są tylko wyimaginowane okoliczności. Właściwie każdy z nas może być mordercą, bo przecież wszyscy zachowujemy się dziwnie. Stroimy miny, szepczemy, milczymy, odwracamy twarze, widząc chore zachowania ludzi, zamiast im pomóc. - Ale czy zło może w ogóle być logiczne, czy groza kosmosu jest logiczna? - pyta Gombrowicz. Detektyw amator Fuks (chaplinowska kreacja Radosława Kaima) swą fizyczną obecność na scenie realizuje jak inspektor Clouseau z "Różowej Pantery", a nie jak wnikliwy, logiczny analityk Columbo. Mądra i piękna zabawa.
Tytuł oryginalny
Kosmos piękny i straszny
Źródło:
Materiał nadesłany