"Kosmos" Witolda Gombrowicza w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Kosmos w spektaklu Krzysztofa Garbaczewskiego jest nie tylko metaforyczny, ale i jak najbardziej prawdziwy (w sposób teatralny oczywiście). Nad tylną częścią widowni zawisły białe planety, bliżej sceny - pas czarnych asteroidów. Kosmos nad widownią jest w ruchu, powolnym i dostojnym, ale nieustającym; planety i asteroidy kręcą się w ciepłym powietrzu. Na scenie też trwa nieustanny ruch - kręci się obrotówka, wsuwa się i wysuwa na niej półkolista ściana, zasłaniając i odsłaniając pole gry, wiruje rozgwieżdżone niebo, strumienie światła przecinają ciemność, coś wskazują (albo nie wskazują niczego). Chaos, nadmiar bodźców, który atakuje Witolda, "przytłaczająca obfitość powiązań, skojarzeń" (jak pisał w "Kosmosie" Gombrowicz), został przez Garbaczewskiego i scenografkę Aleksandrę Wasilkowską spotęgowany. I, by tak rzec, nabrał fizyczności - wszystkie skojarzenia, którymi Witold usiłuje uporządkować chaos (usta Katasi, usta Le