- Spontaniczność jest pożądana w trakcie prób, trzeba czerpać z siebie, z własnej wyobraźni, temperamentu, ile się da. Ale jak się rozbucha ten płomień, trzeba go podporządkować sobie. Trzeba korzystać z siebie, ale nie grać siebie - mówi JANUSZ GAJOS, aktor Teatru Narodowego w Warszawie.
Gigant polskiego kina, teatru i telewizji. Każda jego rola jest wielkim wydarzeniem. Nic dziwnego. Każda jest przecież aktorską perełką. Teraz oglądamy go w serialu "Ekipa". Grając byłego premiera, Henryka Nowasza, pokazuje nam inną twarz polskiego polityka. Mam tremę przed rozmową z Panem. Jak aktor przed wielką premierą. - Dlaczego? Bo Pan jest mistrzem. Chyba nie tylko sztuki aktorskiej. Ktoś powiedział, że w Pana spojrzeniu są wszystkie nasze życiowe rozterki. Kto inny, że jest Pan mistrzem życia na własny rachunek. - Z tym drugim stwierdzeniem mógłbym się zgodzić. Określenie "mistrz" zawsze kojarzyło mi się z sympatycznym, choć lekko prześmiewczym sposobem zwracania się do kogoś, kogo się lubi. Pierwszy raz usłyszałem, jak ktoś zwraca się do mnie w ten sposób dwadzieścia lat temu w Krakowie. Robiliśmy z Kazimierzem Kutzem sztukę "Opowieści Hollywoodu". Miałem wolny dzień w zdjęciach, była niedziela. Przed hotelem "Pod Różą