Młodość, uroda, talent, wdzięk... W tym magicznym kwadracie zamyka się aktorstwo pięciu par, przesuwających się przed oczami widzów warszawskiego Ateneum jak w tanecznym korowodzie. Taki właśnie tytuł nosi sztuka austriackiego lekarza i pisarza Arthura Schnitzlera, wyreżyserowana na kameralnej Scenie 61 przez Agnieszkę Glińską. Korowód przed stu laty, u schyłku wiedeńskiej Belle Epoque, uznano za rzecz nieprzyzwoitą i niemoralną. Dziś perypetie opętanych zmysłowością bohaterów już nie gorszą. Dziwka kocha się z Żołnierzem, Żołnierz z Pokojówką, Pokojówka z Paniczem, Panicz z Mężatką, Mężatka z Mężem, Mąż ze Słodką Dziewuszką, Dziewuszka z Poetą, Poeta z Aktorką, Aktorka z Hrabią, a Hrabia z Dziwką, i tak zamyka się błędne koło miłości i seksu. Jak na ironię autor nazwał poszczególne sceny "dialogami". Każdy taki dialog kończy się w łóżku, na podłodze albo i pod mostem. Bohaterowie są upojeni namiętnością, ale tęs
Tytuł oryginalny
Korowód seksu i miłości
Źródło:
Materiał nadesłany
Twój Styl nr 5
Data:
01.05.1997