Roztaczanie apokaliptycznych wizji wywołanych zetknięciem z systemem edukacji nie jest niczym oryginalnym - dla e-teatru pisze Paweł Passini.
również w bliskowschodniej korespondencji już kilkakrotnie dawałem wyraz przerażeniu, jakie budzi we mnie odpuszczenie tej sfery i przekazanie w ręce ludzi, którzy w szkolnictwie znaleźli się "na pocieszenie", lub też karierę "pedagogiczną" traktują jako alibi, pozwalające im wciąż myśleć o sobie jako "artystach", i równocześnie bezlitośnie trzepać kasę na działalności mającej ze sztuką tyle wspólnego, co prostytucja z miłością. Tym razem jednak zbliżający się Armagedon stał się dla mnie po wizycie w szkole źródłem nadziei. Mam nadzieję, że to wszystko szlag trafi. I to jest jedyna nadzieja. Na początek powiedzieć trzeba, że są jeszcze wybitni nauczyciele i jednemu z nich zawdzięczam tę moją czarną iluminację - oddanej swojej pracy świetnej polonistce i wychowawczyni w jednym z warszawskich liceów, takiej która poszła na specjalizację, nie dlatego, że nie dostała się nigdzie indziej, ale z wyboru, prawdopodobnie także z powod