Podczas odbywającego się właśnie 32-go Przeglądu Piosenki Aktorskiej, ale z całą pewnością również podczas poprzednich edycji powracało pytanie: co to jest za zwierzę, ta "piosenka aktorska"? - pisze w felietonie dla e-teatru Paweł Passini.
O trudnościach, jakie nastręcza próba stworzenia takiej definicji wspominał otwierający festiwal dyrektor wrocławskiego Capitolu Konrad Imiela. Jedna z niezwykłych i wybitnych polskich wokalistek, z którymi mam szczęście obecnie pracować, zapytała podczas pierwszej próby, czy w związku z "aktorskością" piosenek będzie musiała podczas śpiewania machać rękoma. Mając na myśli przygotowywany przez nas spektakl odpowiedziałem, że nie, że to piosenka będzie machać rękoma. Niemniej jednak bardzo trudno mi było uchwycić granice tego tworu, tak istotnego dla polskiej tradycji teatralnej i wokalnej. No właśnie: kto komu i co tu zawdzięczą? Kto jest u kogo w gości? Złośliwy, mógłby zapytać, jak można robić festiwal czegoś, czego nie jest się w stanie zdefiniować, ale przecież PPA zawdzięczamy bardzo ważne, a przy tym niezwykle inspirujące próby odpowiedzenia na to pytanie, najlepiej widoczne podczas jego ostatnich edycji. Zarówno obecność L