Szanowny Panie Redaktorze Z okazji "plotki" historycznej o postaciach Wielkiego Fryderyka (Dialog nr 9) wspomniałam o dziejach scenicznych dramatu, który w roku bieżącym obrodził dwiema inscenizacjami - łódzką w reżyserii Dejmka i warszawską Józefa Grudy. Szkic był pisany wiosną, na długo przed warszawską premierą (13.8), ocena spektaklu Grudy była tylko horoskopem, który teraz udało mi się sprawdzić i w związku z tą konfrontacją piszę ten list-suplement. Ogólnie biorąc przedstawienie zgadza się z horoskopem. Świderski jak Atlas udźwignął całe przedsięwzięcie, dwoi się i troi bo gra za siebie i innych, i choć nie ma wymiarów Fryderyka, wypełnia sobą scenę i tyle tu wnosi humoru i błazeńskiej mądrości, że promieniami-odpryskami obdziela inne postacie, nieporadne i sztywne jak przybysze z prowincji, którzy się znaleźli w Sans-Souci. Partnerem Fryderyka jest tylko stary von Zieten - Machowski: rozmowa obydwu staruszków jest w tym spektak
Tytuł oryginalny
Korespondencja
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dialog" nr 10