"Kordian" w reż. Pawła Passiniego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Zwany nie bez powodu teatralnym skansenem warszawski Teatr Polski postanowił wpuścić świeżą reżyserską krew. Stali bywalcy gmachu przy Karasia mogą być jednak spokojni: Paweł Passini to żaden Klata czy Zadara, który by akcję "Kordiana" przeniósł do toalety albo na blokowisko, szargał narodowe symbole czy dopuszczał się zwyczajowej już w przypadku wystawiania dzieł klasycznych rzezi tekstu, nie pozwalając głównemu bohaterowi monologować na Mont Blanc, krzyczeć: "Polska Winkelriedem narodów" itd. Poloniści i przyprowadzeni przez nich uczniowie powinni być zadowoleni, gorzej z tymi, którzy od reżysera oczekują interpretacji wystawianego dramatu. Przedstawienie Passiniego odpowiedzi na pytanie, po co dziś sięgać po sztukę Słowackiego, nie przynosi. Współczesność Kordiana manifestować ma się tym, że grający go Tomasz Borkowski kwestie swojego bohatera wypowiada ironicznie, z dystansem. Stawia go to w kontrze do pozostałych postaci, ży