Rozmowa z Maciejem Prusem, dyrektorem Teatru Dramatycznego w Warszawie, o inscenizacjach wielkiego repertuaru romantycznego
- Zadziwił mnie pański "Kordian". Jestem przyzwyczajona do różnych zabiegów na tekście, bardzo mi się podobała pańska wersja "Nie-Boskiej komedii" połączonej z "Niedokończonym Poematem", ale tym razem po prostu nie poznałam tekstu, z którego zostawił pan chyba połowę i całkowicie przesegmentował. Cel jest mało czytelny. - Cięć nie było wbrew pozorom tak wiele. I, jak wiemy, "Kordian" jest pierwszą częścią zamierzonej trylogii, dziełem nie dokończonym. Uważam, że jeżeli utwór nie jest do końca zamknięty, mam prawo do poszukiwań, do penetracji na korzyść inscenizacji. A co do rozumienia... uważam, że widz, nie tylko teatr, powinien zrobić pewien wysiłek. Mnie się też wielekroć zdarzało nie rozumieć, wówczas czytałem jeszcze raz utwór, oglądałem jeszcze raz przedstawienie. Zdarza się, że człowiek się zapędza, uważa, że zna niektóre utwory lepiej niż inni. Wtedy różne koncepcje budzą sprzeciw. Ja