Wokół najnowszej inscenizacji "Kordiana", pokazanej przez Adama Hanuszkiewicza najpierw w Teatrze Powszechnym, a następnie przeniesionej na szacowną scenę Teatru Narodowego, rozpętała się istna burza. Nic dziwnego, bowiem twórca spektaklu, znany z autokratycznego stosunku do tekstów literackich, tym razem przeszedł sam siebie. Wprawdzie tu i ówdzie rozlegają się ciche słowa aprobaty, ale ledwie je słychać w nawałnicy gromów, sypiących się na głowę inscenizatora. No cóż, można by tu tylko powtórzyć za bohaterem Molierowskiej komedii: Samiście chcieli, Grzegorzu Dandin. Jaki jest ten "Kordian"? Przede wszystkim - całkowicie odmienny od wszystkich swych dotychczasowych wcieleń teatralnych i odmienny od wizji poetyckiej Słowackiego. A nawet - wobec wizji poety - antagonistyczny. Poszarpany w konstrukcji, wyizolowany z czasu i przestrzeni, odarty z barw i splendoru. To ptak z podciętymi skrzydłami. Ani mu marzyć o wzniosłości, o rozpalaniu wyobraźni po
Tytuł oryginalny
Kordian
Źródło:
Materiał nadesłany
Stolica nr 15