- Nie ukrywam upodobań filmowych. Pisząc, nie przejmuję się raczej tak zwanymi "ograniczeniami sceny", nie dbam szczególnie o żadną z "jedności", często wyobrażam sobie powstające sceny filmowo właśnie - stąd słuszne wrażenie czytelników, że mam filmową wyobraźnię. Ostatnio zacząłem robić taką listę filmów, które jakoś odłożyły się w mojej głowie - mówi MATEUSZ PAKUŁA w rozmowie z Piotrem Olkuszem w Dialogu.
Gdy czytałem wywiady z panem, zauważyłem, że często powracają w nich pytania o inspiracje kinem. Można odnieść wrażenie, że te pytania pana irytowały. Czy dlatego właśnie postanowił pan napisać dramat o pisaniu scenariusza i kręceniu filmu? - Te pytania mnie raczej śmieszyły, niż irytowały. Chociaż sformułowania w rodzaju: "teatralna Zagubiona autostrada" czy "Twin Peaks na Podhalu" (tak było z Białym Dmuchawcem) powtarzane w kółko z czasem stały się trochę irytujące. Te chwytliwe określenia strasznie upraszczają, banalizują tekst. I przyklejają się do tekstu tak mocno, że później trudno wyjść poza te skojarzenia. Jednak nigdy nie ukrywałem tych nawiązań i w ogóle nie ukrywam upodobań filmowych. Pisząc, nie przejmuję się raczej tak zwanymi "ograniczeniami sceny", nie dbam szczególnie o żadną z "jedności", często wyobrażam sobie powstające sceny filmowo właśnie - stąd słuszne wrażenie czytelników, że mam filmową wyobraźni