TROCHĘ to było dziwne. Hauptmann to oczywiście przez sto lat sprawdzony dostatecznie autor dramatyczny, więc tak czy owak musi na scenie coś z tego pozostać, ale uczucia bywają dwuznaczne. Mówię o spektaklu w Teatrze Powszechnym "Przed wschodem słońca" sprzed lat prawie dziewięćdziesięciu, który wyreżyserował gościnnie Szwed, Ernst Gunther. Rzecz dawna, jedna z pierwszych, jakie Hauptmann napisał, rozpoczynająca w swoim czasie niemiecki naturalizm. Co więcej, rozpoczynała go w atmosferze skandalu, przy protestach części widowni. To zresztą zrobiło dziełu renomę już dzisiaj najzupełniej nieoczywistą. Cóż nas bowiem może dzisiaj tak bardzo szokować w tym, że zza sceny dobiegają jęki kobiety rodzącej? Zapewne sto lat temu nie wspominało się o takich rzeczach, jak bóle porodowe, ale dziś nie takie cuda stały się rzeczą zwyczajną. W grono dorobkiewiczów, wzbogaconych na węglu i zapijających się nieustannie, trafia były koleg
Tytuł oryginalny
Konwulsje przedranne
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki nr 40