Ingerencja Kleczewskiej w materię tragedii Büchnera jest tak daleka, że po obejrzeniu spektaklu Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu wielu widzom nasuwało się pytanie o granice reżyserskiej swobody. Decyzja jurorów niewątpliwie sankcjonuje nowy etap rozwoju polskiej reżyserii teatralnej - etap żerowania na klasyce w sposób absolutnie dowolny, całkowicie odrzucający troskę o integralność dramaturgicznego pierwowzoru - po VIII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach pisze Danuta Lubina-Cipińska w Rzeczpospolitej.
Maja Kleczewska reżyserka "Woyzecka" [na zdjęciu] Georga Büchnera, otrzymała Laur Konrada na zakończonym wczoraj [12 marca] w Katowicach VIII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje. Mieszki, a w każdym z nich z 12 tys. złotych, Kleczewska dostała aż od czworga jurorów - Izabelli Cywińskiej, Piotra Cieplaka, Marcina Jarnuszkiewicza i Stanisława Radwana. Ingerencja Kleczewskiej w materię tragedii Büchnera jest tak daleka, że po obejrzeniu spektaklu Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu wielu widzom nasuwało się pytanie o granice reżyserskiej swobody. Kleczewska umieściła historię fryzjera Franka i jego kochanki w mieście opanowanym przez bandę ogolonych na łyso pałkarzy - co z tekstem Büchnera nie tylko niewiele ma wspólnego, ale wypacza jego sens. Decyzja jurorów jest więc tym bardziej zaskakująca. Niewątpliwie sankcjonuje nowy etap rozwoju polskiej reżyserii teatralnej - etap żerowania na klasyce w sposób absolutnie dowolny, całk