Poprzedni minister, Bogdan Zdrojewski miał spory dorobek w niszczeniu kultury. Protegował antykulturalne eksperymenty w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej i - co gorsza
- w krakowskim Teatrze Starym. Minister Omilanowska chce kontynuować jego politykę. Najlepiej zrobiłaby więc, gdyby uczciwie przemianowała dzisiejsze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na Ministerstwo Kontrkultury - pisze Marek Jurek w idziemy.
Jedną z pierwszych spraw podjętych przez nową minister kultury, Małgorzatę Omilanowską, była kwestia bluźnierczego spektaklu "Golgota Picnic". Minister nie zajęła się nim jednak, by przypominając o zapisanej w Konstytucji "wdzięczności" Państwa Polskiego wobec "naszych przodków (...) za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie" - wesprzeć protesty przeciw niszczeniu tej kultury i tego dziedzictwa. Zamiast poparcia, minister miała dla protestujących jedynie insynuacje o "wojnie", którą podjęli "w celach stricte politycznych". Profanatorów natomiast minister zapewniła, że w obecnej władzy będą mieli "żelazne oparcie". Wypowiedź minister Omilanowskiej może i powinna oburzać, ale również przygnębia płaskim, mieszczańsko-liberalnym populizmem. Nie ma bowiem dziś nic łatwiejszego od wygłaszania populistycznych formuł o nieograniczonej wolności. To bez porównania prostsze od obrony nienaruszalnych wartości, które konstytuują naszą