Czy teatr polityczny ma sens? Zawsze wydawało mi się, że ma, ale wczorajszy dzień zachwiał to przekonanie. Na szczęście tylko na chwilę - z Festiwalu Kontakt dla e-teatru pisze Paweł Sztarbowski.
Dawno już żadne przedstawienie nie wydało mi się równie głupie i płytkie jak "Święta Joanna szlachtuzów" [na zdjęciu] Teatro Lliure z Barcelony. Całość sprowadzała się właściwie do jednej tezy: Świat jest zły. Podstawą zła jest okrutny kapitalizm, dlatego też jedyną szansą dla nas wszystkich jest alterglobalizm. Wszyscy bądźmy alterglobalistami! To mniej więcej wystarczy na streszczenie. Zapomniana sztuka Brechta wydaje się dziś bardzo aktualna. Jej tłem był amerykański kryzys ekonomiczny. Potyczki królów mięsa, który bezlitośnie wykorzystują biednych robotników, nie bacząc na nic poza rachunkiem ekonomicznym. Dziś te problemy wracają. Skandaliczna rzeczywistość stawia teatr pod ścianą. A to najlepszy punkt wyjścia dla teatru politycznego, bo nie da się go wymyślić przy biurku - zawsze musi on być wynikiem takiej a nie innej potrzeby społecznej. Reżyser pominął nadbudowę metafizyczną tego tekstu, związaną z poświęceniem