- Wolałem pracować w Teatrze Telewizji, który w moim odczuciu dawał mi znacznie więcej możliwości inscenizacyjnych. Zwłaszcza że miałem szczęście pracować w czasie, w którym nazwiska branych na warsztat autorów i obsadzanych w spektaklach telewizyjnych aktorów to były naprawdę największe nazwiska - mówi reżyser i scenograf Konstanty Ciciszwili.
Z Konstantym Ciciszwilim, reżyserem teatralnym, telewizyjnym i filmowym, scenografem i historykiem oraz artystą plastykiem, rozmawia Rafał Dajbor Urodził się Pan w 1937 r. w Tbilisi, w 1964 r. znalazł się Pan w Polsce. W międzyczasie zdążył Pan nie tylko ukończyć studia reżyserskie, ale także "zaliczyć" radzieckie więzienie. Domyślam się, że za kraty trafił Pan dlatego, że niespecjalnie podobał się Panu radziecki ustrój? - Za bycie zwolennikiem radzieckiego ustroju i władzy w 1956 r. do więzienia nie wsadzali. Z drugiej strony, gdyby nie to - nie znalazłbym się zapewne w Polsce. Dzięki moim profesorom z moskiewskiej szkoły filmowej, do której poszedłem po krótkim czasie spędzonym na wydziale aktorskim szkoły teatralnej w Tbilisi, udało mi się trochę popracować w telewizji. Byłem stale inwigilowany. Ciągle ktoś za mną chodził. Wiedziałem, że w Związku Radzieckim nie mam szans na normalne życie i normalną pracę jako reżyser. A