Tomasz Dutkiewicz wpadł na genialny pomysł. Przeniósł postać Franca Mauera z "Psów" Pasikowskiego do sztuki McCoya. Pesymistyczny traktat o upodleniu człowieka zamienił w żywiołową farsę o żądzach i pieniądzach. Co prawda, Franc ma na imię Rocky, ale rozpoznajemy charme Bogusława Lindy - dynamit w rękach, oczy jak sztylety faceta, który wie, jak układać klocki ludzkiej pazerności i przemocy. Według Dutkiewicza tylko Rocky, wodzirej maratonu tańca w szpetnej stodole, typ "menago", może kreować świat. Reżyser odebrał innym bohaterom marzenia, uczucia i emocje. Pozostawił cyrk scenicznych zdarzeń: galopady wkoło stodoły, bójki i przekleństwa. Postacie poruszają się po scenie jak lalki ciosane z kloca, niezdarności, chamstwa, cynizmu czy nieudacznictwa. Żadnego tu psychologizowania, żadnych motywacji. Nieważne staje się nawet pytanie autora, dlaczego Robert (Krzysztof Kuliński) zabił Glorię (Małgorzata Napiórkowska). Pom
Tytuł oryginalny
Końska kuracja
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Dolnośląska nr 241