"Sceny myśliwskie z Dolnej Bawarii" Martina Sperra w reż. Grażyny Kani w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Darek Arest w Dwutygodniku.
Gdy zabraknie zakłócającego harmonię świata geja, pod ręką znajdzie się puszczalska panienka, wiejski głupek, wyrodna matka albo cyklista-wegetarianin. Całe życie to weselna zabawa w krzesełka. Nie jest źle, dopóki ktoś inny ma gorzej To żadna frajda upokarzać kogoś, kto nie wie, że jest upokarzany. Dlatego sąsiedzi obgadują Barbarę, nie siląc się na szept i aluzję. Na scenie stoją obok niej, wszyscy ramię w ramię, zwróceni twarzami w stronę publiczności, jak klasa na szkolnym apelu, ale łatwo przejrzeć tą inscenizację. Barbara straciła cenne miejsce w szeregu, bo jej syn prowadza się z mężczyznami i dlatego spojrzenia ludzi stojących obok palą matczyne plecy. Okazanie pogardy jest obywatelskim obowiązkiem, od wymierzania kary nikt nie może się nie uchylić, nikomu nie wolno opuścić sceny. Jeśli w jakiś fragmencie dramatu ktoś nie ma akurat za wiele do roboty, może co najwyżej oprzeć się o ścianę, albo przysiąść w kącie blasz