To zadziwiające, że "Wyzwolenie" Wyspiańskiego, opatrywane tyloma egzegezami, zamulane jakże często sprzecznymi komentarzami, cięte i bezlitośnie przykrawane do i dla różnych teatrów - nie uległo scenicznej kanonizacji. Jak dotąd nikomu nie udało się narzucić temu utworowi - i widowni - trwałego, lub choćby przez jakiś czas obowiązującego w teatrze kanonu inscenizacyjnego. Nowe pomysły i odkrywcze ujęcia nie na wiele się przydają następnym reżyserom. Każdy z nich musi się z "Wyzwoleniem" uporać na własny rachunek, zaczynając wszystko od nowa. Z tym, że sukces sceniczny - to tylko wydaje się pewne - w dużej mierze zależy od momentu, w jakim "spotyka się" ono z publicznością. Tajemnica funkcjonowania dzieła Wyspiańskiego jest jednak tylko pozornie prosta i nie sposób jej wytłumaczyć do końca taką oto dialektyką: w 1902 "Wyzwolenie" mówiło o Polsce współczesnej, a więc o takiej Polsce, jaką pisarz widział ze swojej krakowskiej perspekt
Tytuł oryginalny
Konrad jako bohater pozytywny
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 46