Z MIKOŁAJEM GRABOWSKIM, reżyserem "Wyzwolenia" w Starym Teatrze
- rozmawia Jolanta Ciosek
- Wystawia Pan "Wyzwolenie" w teatrze, w którym dokładnie trzydzieści lat temu odbyła się legendarna już inscenizacja tego tekstu zrealizowana przez Konrada Swinarskiego. Czy oznacza to, że podjął Pan teatralną dyskusję lub polemikę z tamtym przedstawieniem? - "Wyzwolenie" Swinarskiego było dla mnie jednym z najważniejszych przeżyć teatralnych, a roli Jurka Treli nie zapomnę do końca życia. Ale przecież wszyscy doskonale wiemy, że od czasu tej inscenizacji minęła epoka, przeszliśmy z jednego wieku w drugi, w Polsce zmieniło się wszystko, cały organizm polityczno-społeczny. Stąd też polemizowanie z tamtym przedstawieniem nie miałoby najmniejszego sensu. Natomiast nasz spektakl jest niewątpliwie kontynuacją myślenia Wyspiańskiego, tak mocno związanego ze Starym Teatrem poprzez inscenizację Swinarskiego. Tamten spektakl powstawał w zupełnie innym państwie, dla innych ludzi, inne sygnały ważne były wówczas, inne są dziś. W dużej mierze prac