"Wyzwolenie" w reż. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU w Krakowie. Pisze Aleksandra Sowa w serwisie Teatr dla Was.
Dym spowija całą scenę i widownię. Prawdopodobnie czuć go też za kulisami, skoro wydobywa się już przy otwieraniu "wrót" prowadzących z foyer na salę. W środku jest pusto - prócz jednej świecy, na podwyższonym prostokącie stanowiącym główną przestrzeń gry, nie ma nic. I praktycznie nic już nie będzie potrzebne. Od pierwszego momentu, kiedy zatopieni w niemal zupełnej ciemności, przysłuchujemy się pierwszym dźwiękom dochodzącej gdzieś spod sufitu muzyki (granej zresztą na żywo), wpadamy w niezwykły klimat tego, w pierwszej kolejności, widowiskowego spektaklu. Kolejne postaci pojawiające się na scenie są trochę surrealistyczne - jak z filmu SF, albo sagi o wojownikach i księżniczkach. Mężczyźni przyodziani w czarne, masywne buty na platformach, długie płaszcze wlekące się do samej ziemi, w szlachetnych kolorach, przyozdobieni dyskretnymi dodatkami - atrybutami. Kobiety w zwiewnych tiulach i sznurach korali, z kolorowymi makijażami, wst�