Po spotkaniu ze starym znajomym nadal nie wierzę w senniki czy tym bardziej w psychoanalizę, ale w sprawie konkursów moje zdanie zmieniło się diametralnie. Nie konkursów nam bowiem brak, ale mądrych urzędników, którzy umieliby wyszukać właściwych ludzi na właściwe miejsce - pisze Paweł Sztarbowski w felietonie dla e-teatru.
Nie ma to jak starzy znajomi. Według sennika egipskiego, jeśli człowiekowi przyśnią się starzy znajomi, to dobry znak, który wróży pomyślność w życiu. Tylko że mnie się nic nie przyśniło. Starego znajomego spotkałem jak najbardziej na serio, w realu, jak Pan Bóg przykazał. Do tego spotkałem go w pociągu relacji Warszawa-Bydgoszcz. A pociąg - wiadomo psychoanaliza, te sprawy. I pewnie teraz się spodziewacie wspomnień z dzieciństwa, opisów wszelakich inicjacji czy krain na miarę Juskunii ze stolicą w Jelo Krystiana Lupy? A tu nic z tych rzeczy! Bo o czym rozmawia się ze starym znajomym na trasie Warszawa-Bydgoszcz? O konkursach na stanowiska dyrektorskie. Całej rozmowy nie będę tu przytaczał. Pominę fragmenty o zarobkach, bo gdy okazało się, że kolega zarabia mniej więcej dziesięć razy tyle, co ja, uznałem, że zarobki to jest jednak wstydliwy temat. Bo pewnie chcecie wiedzieć, czym się znajomy zajmuje? Jest łowcą głów, czy też ładniej