EN

22.02.2008 Wersja do druku

Koniec trasy

"Na końcu tęczy" w reż. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze Scena STU w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Gdzie czytałem o żartownisiach, co na premierze sztuki wierszem pisanej wyręczali aktorów, chóralnie skandując za nich kolejne "rymotłuki"? W "Gwałcie na Melpomenie", kiedy maestro Słonimski rozchlastuje następną, przez częstochowskiego głuszca stylu wyjęczaną polską "bombonierę" sceniczną? A może to szlachetny dewot chuligaństwo samego Słonimskiego odnotował, oburzony strasznie? W każdym razie było tak: skatowani przewidywalnością klepanej na scenie "bomboniery" - teatromani samodzielnie uzupełniali rymy. Gdy aktor wers zakończył słowem, powiedzmy, lupa - nim wyjęczał finał wersu następnego, nad widownią zawisała chóralna zupa. Rzecz jasna, żartownisie zawsze trafiali w dziesiątkę! Taka to była przewidywalność. Lupa-zupa-pupa-kupa. Ot, sylogizm ocalenia teatromana. Przypomniał mi się w teatrze Scena STU, na premierze sztuki Petera Quiltera "Na końcu tęczy". Zupa-kupa-pupa-lupa... Ratowałem się. Pupa-kupa-lupa-zupa... Kupa-pupa-zupa-

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Koniec trasy

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 45

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

22.02.2008

Realizacje repertuarowe